Generalizacja, skrajności, głoszenie teorii modnych lub wręcz odwrotnie- stawianie opozycji tym teoriom, dopadły także branżę dietetyczną.
Obóz nr 1: Cierpisz na chorobę autoimmunologiczną? Musisz wykluczyć nabiał, gluten, warzywa psiankowate itd. Obóz nr 2: To nie prawda, osoby z autoimmunologią (tu dla przykładu chyba najbardziej teraz popularne Hashimoto) mogą jeść to wszystko. I kto ma rację? Jedni i drudzy. Albo nikt.
Wszystko zależy od konkretnego przypadku, a to czy dany produkt komuś służy czy nie, można określić za pomocą badań i, przede wszystkim, obserwacji swojego organizmu.
Teraz przykłady. Warzywa są zdrowe prawda? No nie dla mnie, bo większość z nich zaostrza u mnie objawy Zespołu Jelita Drażliwego. Warzywa jem w bardzo małej ilości- tak, ja, „pani trener”. Dla wielu jednak mogą okazać się bardzo pomocne (np. dla osób mających problemy z gospodarką glukozowo-insulinowa, bo błonnik reguluje poziom cukru we krwi). Nabiał- jest ok? Najpierw był hejt, a później był…. hejt na hejt
Takich przykładów może być mnóstwo, a wniosek jest jeden: nie ma takiego sposobu żywienia, który stanowi panaceum dla każdego przypadku. Pomimo tego, że mój sposób żywienia jest trochę ograniczony (dla kogoś patrzącego z boku może się wydawać nawet mocno ograniczony) nie przekładam tego na swoich Podopiecznych. Bo każdy ma inne preferencje, cele, a także stan organizmu.
Dlatego OBSERWUJ. I z dystansem podchodź do wszelkich prób udowodnienia Ci, że jedno rozwiązanie jest właściwe dla wszystkich